Szkoła Podstawowa nr 2 im. Juliusza Słowackiego
w Starym Sączu
 
(Gimnazjum do 2017r.)

 

 


  • Czytamy po angielsku...
  • Miło spędzamy czas...
  • Uczymy się w ciekawy sposób...
  • Dbamy o zdrowie...
  • Czytamy książki...
  • Recytujemy po angielsku...
  • Świętujemy ważne dni...
  • Rodzice robią nam niespodzianki...
  • Zapraszamy ciekawych gości...
  • Świętujemy Europejski Dzień Języków...
  • Jesteśmy otwarci na inne kultury...
  • Z radością witamy wiosnę...
  • Dbamy o relacje...
  • Wygrywamy nagrody...
  • Tradycje są dla nas ważne...
  • Dbamy o przyrodę...
  • Rozwijamy zainteresowania...
  • Troszczymy się o naszych bliskich...
  • Podejmujemy wyzwania...
  • Troszczymy się o innych...
  • Świetnie się bawimy...
  • Okazji do świętowania jest dużo...
  • image slider
  • Zaskakujemy innych...
slider jquery by WOWSlider.com v9.0
 

 

 

Strona głowna -> STREFA UCZNIA -> Galeria Talentów

 

„Dzień”

ANNO DOMINI 1334r.,

Działo się to czterdzieści siedem lat temu. Wraz z naszą dobrodziejką, wtedy już nie księżną, lecz zakonnicą, noszącą ten sam habit jak ja wyruszyłam na Zamek Pieniński. Z tamtej nocy pamiętam chłód, który na początku ogarniał podziemie, a potem tylko zbyt szybkie oddechy. Za wiele nas było, a tunele tak ciasne. Duchota kłębiących się ciał, fetor zgnilizny i biegające pod nogami szczury pozostały ze mną na zawsze.  Teraz już stara piszę te słowa, kończąc osiemdziesiątą szóstą wiosnę, siedząc w zimnych murach klasztoru. Dziwne, że mając tyle lat, wciąż pamiętam te zakurzone, pełne pajęczyn korytarze, które były dla nas jedynym ratunkiem… Historia tamtych dni rozpoczęła się od wieści o najeździe tych barbarzyńców, jestem pewna, że Bóg wybaczy mi nazwanie ich takimi, przywiózł ją goniec. Choć ja usłyszałam o tym od jednej ze starszych sióstr, było to w czasie prymy, dlatego w całym opactwie, jak każdego dnia, mieliśmy dużo do zrobienia, lecz ja odbywałam poranną modlitwę. Niewiele mogłyśmy zabrać rzeczy, by nie marnować czasu. Siostra Kunegunda kazała nam zejść do piwnic. Nawet nie pamiętam, czy wtedy się bałam, chociaż teraz ręka mi się trzęsie, gdy to piszę. Skąd się wzięły tunele łączące nasz klasztor z opactwem braci Franciszkanów, tego nigdy się nie dowiedziałam. Zapewne nie jest to ważne, gdyż to one uratowały nam życie… Pierwej wszystko szło sprawnie. Byłam na przedzie obok siostry Jolanty, wtedy już nie pierwszej młodości. Niestety już po jakiejś godzinie niepokój zaczął wzrastać. Dochodziły do mnie szepty strachu. Siostra Kunegunda starała się nas uspokajać. Przez całą drogę ani razu nie usłyszałam od niej słów narzekania. Prowadziła nas pewnie, nie bacząc na nic. Nawet podczas spotkania z chłopcem zachowała zimną krew. Kim on był, co tam robił i jak się znalazł w korytarzach? Nie wiem. Pamiętam zniszczone, potargane ubranie, za dużą koszulę i list. Fundatorka klasztoru zaczęła z nim rozmowę. Nie jestem pewna szczegółów. Jednak moja pamięć nie jest już tak dobra .Wspominał na pewno coś o diable i  żebyśmy zawróciły. Siostra starała się go uspokoić i namówić, by szedł z nami. Dla niej dzieci były darem od Boga. Nie chciała go tam zostawić na pastwę losu. Zależało jej, aby udał się na Zamek Pieniński, ale on miał zadanie. Musiał dostarczyć list z prośbą o pomoc.  Nie zdradził nam dla kogo on był ani kto go napisał. Chłopiec szybko nas opuścił, przeciskając się pomiędzy ciałami sióstr. Szybko po jego odejściu znalazłyśmy jedno z wyjść. Było okurzone, pełne pajęczyn, a woda w tym miejscu sięgała niektórym po kolana. Pamiętam do dziś, jaki miałyśmy problem z otwarciem tych ciężkich oraz zardzewiałych krat. Gdy wreszcie nam się to udało, ujrzałyśmy urzekające nas promienie słońca. W lesie, wśród zarośli, szłyśmy przez najciemniejsze zakątki puszczy. Każde wspomnienie siostry Kunegundy o zbliżającym się Zamku wprawiało nas w radość. Miałyśmy pewność, że to co najgorsze jest za nami. Myliłyśmy się. Pierwszy był tętent koni, następnie krzyki w nieznanym mi języku. Przerażone nie miałyśmy się gdzie skryć. Las był zbyt młody.  Nagle ujrzałam mężczyznę siedzącego na koniu, a za nim ciągnący się sznur jego pobratymców. Otoczyli nas, zaczęłam się modlić. Byłam rozkojarzona , ale nie tylko ja, jedynie Kunegunda wyglądała na spokojną. Wyszła przed szereg i zaczęła rozmowę. To światło, które ją wtedy spowiło tak jasne, czyste, na które nie dało się patrzeć. To był najpiękniejszy widok jaki ujrzałam. Promienie oślepiły nas jak i Tatarów. Nie powstrzymało to ich jednak od zamiaru porwania. Zaatakowali. Rzucili się na mnie oraz moje siostry z bronią w ręku. Nie wiedziałam co robić. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Zamknęłam je i czekałam na najgorsze. Nagle krzyki w nieznanym mi języku ustały. Otworzyłam oczy, ujrzałam rozbrajającą jasność, większą niż wcześniej. Mimo strachu czułam ciepło, harmonię oplatającą moje ramiona. Niepokój zmalał, a jedynie wzrosła odwaga, ale znów zdało się słyszeć wrzaski, lecz tym razem wymieszane ze łkaniem. Niedane mi było zapomnieć tych słów.
-Иблис!
-Шайтан!!
-üterergä!
W jasności ujrzeli coś, co ich przeraziło. Uciekli, zapominając o łupach i nas. Zostawili również konie. Niestety nie widziałam tego co oni, ale gdy tylko zbiegli z urwiska nastała ciemność. Wierze, że nie dla mnie było zobaczenie tego, co przepędziło najeźdźców.
Sądzę, że to  Bóg wtedy  uratował swoje córki.

„Adlevat Dominus omnes qui corruunt, et erigit omnes elisos”
Ps 145, 15

Nie zastanawiając się długo, uciekłyśmy stamtąd. Weszłyśmy w głąb lasu, nie zważając na strach towarzyszący naszej podróży od samego początku. Całą dalszą drogę zastanawiało mnie to, co działo się na polanie. Dlaczego oni nas tak po prostu zostawili? Możliwie, że przez moją młodość i dopiero poznawanie świata nie rozumiałam tego, co się wydarzyło w tamtej chwili. Moja ciekawość mnie przerosła, co spowodowało, że udałam się do naszej matki przewodniczki. Z lękiem spytałam ją:

-Siostro, gdy ci najeźdźcy zaczęli uciekać w popłochu, zdawało mi się, iż ujrzałam jakąś światłość. Wiem siostro, że może to ze zmęczenia, gdyż od tak wielu godzin błąkamy się po lesie, ale nie daje mi to spokoju.

-Drogie dziecko, rozumiem twoje lęki, sama nie jestem pewna tego, co się tam wydarzyło, ale ta jasność, o której mówisz to chyba sam Anioł zszedł do nas, piękny mężczyzna w białej szacie, boso. On stanął przed Tatarami. Podniósł rękę i nakazał im odejść, a ci zlęknieni uciekli, wtem spojrzał na mnie, choć jam niegodna ujrzeć coś tak pięknego. Rzekł ,,Nie lękajcie się. Jeszcze dziś ujrzycie zamek. Wszystkie…”- Mówiła to z melancholią w głosie, przepełniona nostalgią. Jakby smakowała każde wspomnienie tamtych chwil. Chciałabym móc kiedyś poczuć to co ona wtedy, gdy stanął przed nią wysłannik Pana. Później już nie niepokoiłam mojej pani. Szłam dalej spokojna. Nim słońce schowało się za ostatnim szczytem gór, wszystkie zmęczone, ale jednak beztroskie, ujrzałyśmy piętrzący się, potężny Zamek Pieniński. Pamiętam jeszcze, że gdy wchodziłyśmy do niego, a ja spojrzałam na księżną, znów jakaś światłość ją otaczała. Blask, który miał z nią zostać do końca.
Ta sama jasność, widziana przeze mnie, gdy stałyśmy otoczone najeźdźcami.
Wierzę, że kiedyś, może nie za naszego papieża Jana XXII, ale później, jego następcy zarzucą na jej ramiona szaty świętości.

 

Autor: Oliwia Tokarczyk kl. VIII c

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Szanowny Panie Boże!

Oskar zmarł dzisiaj rano, w czasie półgodzinnej przerwy, kiedy poszliśmy z panią Różą napić się kawy. Nasz jedyny syn odszedł.

Panie Boże, dopiero dzisiaj dowiedzieliśmy się o listach Oskara do Ciebie. Wiemy, że czytanie cudzych listów jest nieładne, ale dzięki tym listom dowiedzieliśmy się wiele rzeczy o naszym synu. Oskar napisał do Ciebie pierwszy list w wieku dziesięciu lat, a my robimy to dopiero teraz. Załamaliśmy się, kiedy okazało się, że Oskar jest chory. Zachowywaliśmy się inaczej, nie wiedząc, że przez to Oskar cierpi. Baliśmy się jego choroby, a nie jego, lecz przez nasze zachowanie Oskar myślał, że się go boimy, jakby był potworem. Panie Boże, wiemy, że opiekujesz się naszym synem i że istniejesz. Cierpiałeś dla Oskara i dla nas, a my w Ciebie nie wierzyliśmy. Stałeś się bliską osobą dla Oskara i dla nas.

Kończąc ten list, prosimy o wybaczenie oraz oto, abyś przekazał Oskarowi, że go kochamy.

Rodzice Oskara

 

 

Autor: Gabriela Szymoniak kl.VIIIb

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Niebo,

Drogi Oskarze!

Moje serce wypełniło się radością, gdy wreszcie we mnie uwierzyłeś.

Serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za wszystkie listy, jakie do mnie piszesz oraz za prezent urodzinowy, który od Ciebie otrzymałem.

 Piszę do Ciebie, ponieważ uważam, że nadszedł już czas, abyś poznał pełną odpowiedź na nurtujące Cię pytanie, na które próbowała Ci odpowiedzieć ciocia Róża.

Dlaczego pozwoliłem, by istniały takie osoby, jak Ty, czy Peggy? Dlaczego jesteś chory? Musisz wiedzieć Oskarku, iż nie chciałem, abyś cierpiał. Jesteś wyjątkowo inteligentnym chłopcem, zatem na pewno wiesz, że są dwa rodzaje bólu: fizyczny oraz duchowy. Ten pierwszy da się przetrwać, lecz drugi jest o wiele gorszy. Ja, konając na krzyżu, cierpiałem fizycznie z miłości do ludzi, Tobie również za wszelką cenę pragnąłem oszczędzić bólu duchowego. Wszyscy kiedyś umierają i stają przed moim majestatem, Ty zgaśniesz wcześniej, niż inne dzieci. Możesz być jednak pewien, że nawet, gdybyś żył nawet przez sto lat, Twoje życie w najmniejszym stopniu nie byłoby takie piękne, jak ostatnie dwanaście dni, które spędzasz z ciocią Różą. Ta choroba umożliwiła mi postawienie na Twojej drodze tej szlachetnej kobiety, a także Peggy, z którą się „ożeniłeś”.

Oskarze, wiem, że wiele razy zawiodłeś się na swoich rodzicach, cieszę się, że mimo wszystko stałeś się dla nich bardziej wyrozumiały. Oni są zagubieni, strach przed Twoim odejściem- paraliżuje ich, nie potrafią sobie poradzić i nie chcą mojej pomocy, nie chcą we mnie uwierzyć, nie zapominaj jednak o ich miłości do Ciebie.

Mój drogi chłopcze, pragnę, byś nie lękał się śmierci, która niebawem po Ciebie przyjdzie. Bądź dzielny, ona już dawno została pokonana. Za niedługo spotkasz się ze mną w moim królestwie, w Niebie, tam zajmie się Tobą moja matka, której figurkę podarowała Ci ciocia Różą.

 

Wszechmogący i wieczny

Bóg


Autor: Urszula Rams kl. VIIIb

 

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Drodzy Rodzice!

Na początku chciałbym, abyście wiedzieli skąd ten list. Ciocia Róża wytłumaczyła mi, że Wy też kiedyś umrzecie, a nie chciałem, żebyście myśleli, że Wasz syn odszedł z nienawiścią do własnych rodziców.

Rozumiem, że jestem Waszym jedynym synem i nie macie pojęcia jak postąpić w takiej sytuacji, bo przecież nigdy tego nie doświadczyliście, ale chcę żebyście wiedzieli, że nie potrzebuje Waszych prezentów. Potrzebuję Waszej miłości. Nie bójcie się mnie, jestem tym samym Oskarem, co kiedyś tylko chudszym i łysym. Przepraszam za te słowa, które wypowiedziałem i Was uraziły.

Muszę już kończyć, jestem bardzo zmęczony.

Do zobaczenia w niebie - Wasz kochany Oskar

PS Nigdy wam tego nie mówiłem, ale bardzo Was kocham.

autor: Emilia Król kl. IIIb

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 

 

Juliusz Słowacki -patron szkoły - Szymon Kostrzeba - kwiecień 2019

Opis nocnego nieba - marzec 2019

Co to jest talent? - Zuzanna Król - marzec 2019

Prace plastyczne Wiktorii Weber i Urszuli Janczury - marzec 2019

Wiersze Urszuli Rams - luty 2019

Opowiadanie "Dzień Niepodległości" - listopad 2018

listopad 2018

 

listopad 2018

Odwiedzin :
 K O N T A K T     Admin. - Agnieszka Obrzud gimn@o2.pl                     ARCHIWUM WIADOMOŚCI 
Prawa autorskie do materiałów, zdjęć zamieszczonych na stronie zastrzeżone.