|
Szkoła Podstawowa nr 2 im. Juliusza Słowackiego |
|
12 czerwca chcąc zaspokoić swoje pasje poznawcze, udaliśmy się do pięknego zamku w Nowym Wiśniczu. Można by śmiało zaryzykować stwierdzenie, że to taki mały Wawel. Fundatorem warownej siedziby w XIV wieku był Jan Kmita, a późniejsi właściciele pochodzący ze znanych rodów m.in. Stadnickich, Potockich, Zamoyskich i Lubomirskich, rozbudowywali zamek i dbali o jego świetną prezencję. Szczególnie ten ostatni ród uchronił zamek przed jego całkowitą dewastacją i ruiną po pożarze w roku 1831. Mogliśmy nie tylko wysłuchać ciekawej opowieści przewodnika o historii zamku, ale także w jego przepięknych wnętrzach posłuchać związanych z nim legend. Jedna z nich opowiadała o królowej Bonie, której imieniem nazwano jedną z wież. Podczas któregoś z pobytów w czasie trwającego balu zapragnęła wyjść na wieżę. Oczywiście jej prośba została natychmiast spełniona. Również gdy zapragnęła przejechać się po szerokim gzymsie wieży na osiołku nikt nie zaprotestował. Ku zdziwieniu dworzan królowa okrążyła wieżę i wróciła na bal. Jak głosi legenda Bona wykorzystywała swój wyczyn do pozbywania się politycznych przeciwników. Nie chcąc się skompromitować na rozkaz królowej próbowali przejechać po gzymsie. Jednak sprytna Bona zamiast osiołka dawała im do przejażdżki konia. Ponieważ jednak konie gorzej znoszą duże wysokości niż osły próby kończyły się upadkiem i śmiercią królewskiego oponenta.
Nam szczególnie spodobała się „komnata spowiedzi” i związana z nią legenda o tym, jak to w jednym kącie stał konfesjonał, przy którym spowiadała się małżonka pana zamku, a on siedząc w drugim przeciwległym kącie upewniał się, że żona była mu wierna. Ponoć zarówno Kmita, jak i Lubomirski podsłuchiwali w tej akustycznej komnacie nie tylko żony, ale także swoich gości i żołnierzy. Sprawdziliśmy – rzeczywiście działa!! Słowa wypowiedziane szeptem w kierunku ściany są doskonale słyszalne po drugiej stronie komnaty, w całkiem innym kącie!
Po zwiedzeniu zamkowych wnętrz przyszła kolej na „lot z nietoperzami”, czyli wirtualne zwiedzanie zamku i okolicy w technologii 3D. Niesamowite przeżycie – unosiliśmy się nad ziemią, i jak duchy przelatywaliśmy po komnatach, obserwując zamkowe życie, ludzi z dawnych wieków zajętych rozmowami, czy kuchcików przy pracy, aby na koniec wylecieć pod rozgwieżdżone niebo i z wysoka, lecąc w towarzystwie nietoperzy obserwować ówczesną okolicę – ciche i spokojne domostwa z błyskającym w oknach światełkiem. Powrót do zamku był, nawet dla osób z mocnymi nerwami, dość szybki i niektórzy z nas nie chcąc „zderzyć się” ze ścianą budowli, cofali się w fotelu, a nawet krzyczeli. Oczywiście nikomu nic się nie stało – wystarczyło ściągnąć z nosa wirtualne okulary i znowu stąpaliśmy twardo po ziemi.
Na koniec zostaliśmy zaproszeni przez panią alchemik do jej pracowni. Tam każdy z nas mógł na chwilę stać się prawdziwym poszukiwaczem kamienia filozoficznego. Najpierw posłuchaliśmy o losie alchemików na królewskich dworach i ich częstych oszustwach. Rozwiązaliśmy rebus i w ten sposób poznaliśmy znanego polskiego alchemika – Michała Sędziwoja. Robiliśmy różne doświadczenia, a każde było niesamowite. W nagrodę za naszą pracę otrzymaliśmy małe buteleczki z bursztynkami i „złotymi grudkami” oraz flakoniki z własnoręcznie wykonanymi przez nas perfumami.
Pełna wrażeń wycieczka , na której nie tylko poznaliśmy piękny zamek z krużgankami i jego historię i legendy, ale także mieliśmy możliwość „przelotu” nad nim dzięki technice wirtualnej oraz wzięcia udziału w fantastycznych warsztatach alchemicznych.
Polecamy każdemu taki wyjazd.